O Google Merchant Center pisaliśmy już nie raz. Jeśli prowadzisz sklep internetowy i jeszcze nie masz produktów na tej platformie, to najwyższy czas nadrobić zaległości. GMC pozwala na pokazanie Twoich produktów bezpośrednio w wynikach wyszukiwania Google oraz w osobnej zakładce wyszukiwarki, gdzie użytkownicy mogą porównać je z konkurencją. To darmowy sposób na wyjście do klienta, a że wiele sklepów jeszcze to zaniedbuje, możesz łatwo je wyprzedzić.
Jak wszystkie usługi Google, GMC podlega ciągłym zmianom. Dziś szczegółowo opiszemy dwie najnowsze. Jedna już wesoło hula, druga dołączy niebawem. Dlaczego o tym piszemy? Bo obie wymuszają poprawki w specyfikacji produktów, a niezastosowanie się do nich grozi usunięciem pozycji z katalogu. Co należy zrobić?
Aktualizacja z 27 kwietnia
Jak zwykle Google tłumaczy się korporacyjnym żargonem o poprawie „user experience”, trzeba jednak przyznać, że główna zmiana ma sporo sensu. O co chodzi? Do tej pory, jeśli chcieliśmy z jakiegoś powodu zatrzymać tymczasowo wyświetlanie reklamy produktu, trzeba było obejść brak takiej funkcji. Idealnie nadawał się do tego atrybut [availability]. Wprowadzało się wartość „out of stock” i reklama znikała, a gdy miała powrócić, „uzupełniało się stan magazynowy”. Nie do tego jednak to zaprojektowano, a nic tak nie drażni Google, jak wykorzystanie jego produktów niezgodnie z przeznaczeniem. Dlatego aktualizacja z 27 kwietnia wprowadza atrybut [pause]. Wystarczy uzupełnić go uruchomić dla wybranej reklamy, jeśli chcesz ją zapauzować i voila! Proste i skuteczne. Dalsze używanie poprzedniej metody będzie skutkowało odrzuceniem produktów, niezwłocznie więc należy je poprawić.
Kraj wysyłki
To zmiana zdecydowanie ma więcej wspólnego z zadowoleniem użytkowników. Dotyczy określenia dostępnych krajów wysyłki i odpowiednich cen z tym związanych przy pomocy atrybutu podrzędnego [country] w atrybucie [shipping]. W razie wątpliwości najlepiej jest sprawdzić wszystko na stronie diagnostyki Google Merchant Center, gdzie znajdziemy produkty z błędami, które należy dostosować do nowych wymogów.
Nowe wskazówki
Zaktualizowano podpowiedzi dotyczące unikalnych identyfikatorów produktów (GTIN [gtin], marka [brand], i MPN [mpn]). W związku z tym, że nie każdy produkt je posiada, wielu użytkowników było zdezorientowanych i wypełniało je losowymi lub niepoprawnymi danymi. Takie praktyki będą skutkować usuwaniem produktów. Jeśli rzeczy, które sprzedajesz, nie mają unikalnych identyfikatorów, zwyczajnie nie dodawaj tych atrybutów. To samo, jeśli nie masz do nich dostępu. Pamiętaj, że chodzi tu o globalne, możliwe do sprawdzenia dane. Jeśli używasz wewnętrznych lub lokalnych numerów i nazw, nie podawaj ich – nie ma to sensu i będzie skutkować problemami.
Aktualizacja z 26 czerwca
Ta zmiana jest spora i łata konkretny problem. Do tej pory produkty były albo dostępne, albo niedostępne. Generowało to komplikacje przy chwilowych brakach w magazynie, ale przede wszystkim przy wszelkiego rodzaju preorderach, a te są ostatnio coraz bardziej popularne. Zresztą oba stany zyskały na popularności w związku z problemami wywołanymi przez pandemię, co mamy nadzieję, zacznie się w końcu zmieniać. W każdym razie wystarczy uzupełnić atrybut [avaialability] wartością „backorder” lub „preorder”. Google lubi konkrety (i bardzo dobrze – my też), od 26 czerwca wymagać więc będzie określenia daty dostępności przy pomocy atrybutu [availabilty_date]. Dzień ten nie może być dalszy niż rok od daty wypełnienia, co zapewne niektórych nieco sfrustruje.
Co jeszcze? Automatyczna aktualizacja stanów magazynowych. Niezwykle wygodna rzecz, choć można tę funkcję wyłączyć, jeśli ktoś sobie życzy. Google będzie jednak sprawdzać zgodność i jeśli ilości nie będą się zgadzać, grozi Ci (znowu) odrzucenie produktu. Nie ma litości.
Czy to coś zmienia?
W sumie kosmetykę, ale całkiem ważną. Sądzimy, że najważniejsze są tu atrybuty związane z dostępnością produktów i ich wysyłką. Pozwolą uniknąć wielu przykrych nieporozumień i nieczytelnego dopisywania tych informacji w głównym opisie produktu. Rekomendujemy niezwłoczne sprawdzenie wszystkich specyfikacji i poprawienie ich w razie potrzeby. Nie ma sposobu, aby tego uniknąć, a im szybciej to zrobisz, tym lepiej. W końcu niezaprzeczalnie będzie to poprawa jakości.
Takich zmian z pewnością z czasem będzie przybywać, a Google Merchant Center w coraz większym stopniu zaczyna przypominać pełnoprawną platformę sprzedażową. Nas to cieszy!