Chyba każdy bloger marzy o tym, by nie tylko dzielić się ze światem swoimi przemyśleniami, ale także prowokować do dyskusji i liczyć na komentarze na blogu. Oddani czytelnicy zapewniają aktywność oraz żywotność strony i inspirują autora i siebie nawzajem. Oczywiście w wypadku bloga firmowego cała sprawa ma wydźwięk mniej ideowy, niemniej chyba każdego cieszą pochwały pod artykułem. Co więcej, nikt nie wątpi, że pozytywne komentarze wpływają znacząco na zaufanie do autora i potrafią przekonać czytelników do zakupu. To świetne, naturalne narzędzie reklamowe. Ale czy mają one wpływ na SEO? Nie będziemy Was trzymać w napięciu – tak, mają! 😉 Nie znaczy to jednak, że należy zakładać kilka tysięcy fejkowych kont i łupać peany pod swoją twórczością. Komentarz komentarzowi nierówny.
Jak Google widzi komentarze?
Bardzo prosto. Jako dalszą część tekstu. Obowiązują je więc te same zasady, co stworzoną przez Ciebie treść. Z jednej strony nie są one pisane przez przygotowanego profesjonalistę, z drugiej, jeśli są na temat, to bardzo naturalnie dodają wiele słów kluczowych i fraz, na które zwyczajnie by się nie wpadło. Bywa więc, że dochodzi do wypozycjonowania za pomocą komentarzy na słowa kluczowe, które nie były w planach autorów. Czasem to dobrze, a czasem niekoniecznie. To osobne zagadnienie.
Wpływ istnieje, jest jednak obusieczny
Jeśli pod artykułem na Twoim blogu pojawiają się komentarze dotyczące omawianego tematu, napisane poprawnym językiem, to wspaniale. Co ciekawe pod kątem pozycjonowania bywają nieraz pożyteczne nawet komentarze negatywne – one też zawierają przecież kluczowe frazy. Dlatego zdecydowanie warto zostawić sekcję komentarzy otwartą i zachęcać do dyskusji. Gorzej, jeśli mamy do czynienia ze spamem. Wpisy nie na temat obniżają wartość merytoryczną strony jako całości, dlatego będą ciągnąć ją w dół. Podobnie rzecz ma się z wulgaryzmami. Treści z „czarnej listy”, czyli pornografia, hazard albo działalność przestępcza mogą łupnąć jeszcze mocniej i szybciej, bo Google nie ma litości i nie obchodzi go „kto zaczął”. To samo dotyczy typowego ataku botów, czyli powtarzających się dziesiątkami treści. Należy również uważać na masowo umieszczane przez boty (a czasem też „sprytnych” marketingowców) w komentarzach linki.
Absolutnie konieczna jest moderacja
Twoją odpowiedzialnością jest zapanować nad tym wszystkim. I najlepiej to wykorzystać. Rolą moderatora jest przede wszystkim decydowanie, które komentarze mają się przedostać na stronę. Pomocne mogą być w tym filtry antyspamowe, które sporą część roboty odwalą za Ciebie. Nadal jednak zdarzą się przypadki problematyczne, na przykład ciekawe komentarze z wartością SEO, ale licznymi błędami ortograficznymi. Można wtedy pokusić się o poprawienie ich. Dla bluzgów nie ma litości. W wyjątkowych przypadkach można je wykropkować.
Bywa, że rolą moderatora jest też uczestniczenie w dyskusji i zachęta do jej kontynuowania lub kulturalne przywrócenie jej na tory związane z tematem wpisu. Potrzeba tu taktu i wyczucia, w końcu nikt nie lubi być upominany. Musisz też przygotować się na to, że zawsze znajdzie się zwyczajnie jakiś czepialski albo troll. Takie rzeczy najlepiej od razu wyrzucać. Co prawda aktywna społeczność zazwyczaj sama wypunktuje taką osobę, ale raczej nie wniesie to nic w kwestii pozycjonowania.
Istniejące komentarze na blogu zachęcają do pozostawienia następnych
A to przekłada się na aktywność na stronie. Jeśli więc wszystko rozegrasz ładnie, pozytywny, choć niespektakularny wpływ na SEO będzie tylko rosnąć. Dodatkowo może dojść nawet do autoaktualizacji, bo z czasem użytkownicy będą poruszać tematy adekwatne do czasu. Jest to przy okazji dobry sygnał do aktualizacji artykułu. Pośrednim wpływem na pozycjonowanie będzie też zwiększenie zaangażowania i ruchu – to samonapędzający się mechanizm.
Tak więc komentarze mogą całkiem solidnie wpłynąć na pozycjonowanie, ale należy z nimi bardzo uważać – te wysokiej jakości wymagają czasu i nagromadzenia, natomiast spam niemal natychmiast sieje zniszczenie.