Z biegiem lat marketing internetowy charakteryzuje coraz mniej komfortowe wciśnięcie w dwie skrajności. Z jednej strony doświadczenie pokazuje, że agresywna reklama jest zwyczajnie skuteczna. Do tego trzeba ciągle wymyślać coś nowego, aby wyróżnić się w niezwykle gęstej konkurencji. Z drugiej strony użytkownicy są coraz bardziej zmęczeni i reagują odrzuceniem lub niechęcią do namolnego reklamodawcy. Wiedzą też o tym przeglądarki i wyszukiwarki, a popularność oprogramowania blokującego reklamy świadczy o skali. Czy więc tradycyjne wyskakujące okienka i przekierowania mają jeszcze rację bytu? Tak jak w większości tradycyjnego e-commerce odpowiedź jest twierdząca, ale z zastrzeżeniem, że trzeba wziąć pod uwagę wiele spraw. Już nigdy nie będzie tak prosto, jak kiedyś. 😉
Czym są pop-upy, a czym przekierowania
Pop-up zwany też wyskakującym okienkiem to stara dobra metoda reklamy polegająca na wrzuceniu (z zaskoczenia) użytkownikowi przed oczy zawartości zasłaniającej główną treść. Trzeba się pofatygować, żeby ją wyłączyć, choć celem jest oczywiście, aby oglądający kliknął to, co w środku. Najczęściej są to reklamy produktów lub zachęta do wykonania czynności, przeważnie zapisania się do newslettera lub założenia konta.
Przekierowanie to odsyła użytkownika na inną stronę. Zazwyczaj jest to niezauważalne, gdy następuje przeskok wewnątrz jednej witryny, na przykład z powodów technicznych lub SEO. W kontekście reklamowym nie brak jednak przekierowań na zewnętrzne strony, które mogą być równie intratne dla właściciela, jak dezorientujące dla użytkownika.
Pop-upy mają wiele zalet
Są bezpośrednim sposobem komunikacji z klientem. Co więcej, nie sposób ich przeoczyć. Użytkownik zazwyczaj odruchowo odczytuje treść, choć oczywiście dotyczy to tylko zwięzłych tekstów. Badania wykazują, że to jedna z najbardziej skutecznych metod zdobywania danych użytkowników i nawiązywania więzi. Idealnym przykładem są choćby pop-upy zachęcające do skorzystania z czatu. Ważne jest, aby to niezbyt kulturalne wtargnięcie w przestrzeń osoby przeglądającej stronę jakoś jej wynagrodzić. Stąd musisz w okienku zawrzeć kuszącą obietnicę, na przykład błyskawicznej odpowiedzi czy konkretnej zniżki. Tylko bez ściemy oraz ukrytych krzyżyków do zamknięcia okna! Gramy fair!
Bardzo łatwo jest przegiąć, a to niedobrze z wielu powodów
Pamiętacie wirusy z przełomu wieków, które zasypywały pulpit lub przeglądarkę dziesiątkami reklam? Nie chcesz takiego wrażenia z dwóch powiązanych powodów. Po pierwsze, potencjalny klient się zirytuje i wyjdzie z Twojej strony. Po drugie, jeśli będzie to zachowanie typowe, to Google zarejestruje krótkie sesje i odrzucenia, a to wrzuci Twoją stronę na równię pochyłą w rankingach. Nie pomoże też dodatkowe obciążenie programami do pop-upów spowalniających stronę.
Przekierowania pozwalają kontrolować ruch
Czasem pewne strony się dezaktualizują, ale nadal świetnie sobie radzą w Google albo są tak wplątane w sieć hiperlinków, że ich usunięcie byłoby ewidentną stratą. Szybkie przekierowanie na nową podstronę jest tu idealnym rozwiązaniem, prostym i skutecznym. Natomiast przekierowania zewnętrzne to inna sprawa. Jeśli na Twoją witrynę prowadzą bezpośrednie ścieżki z innych serwisów wysokiej jakości, to świetnie – do tego między innymi służą artykuły sponsorowane. Jednak zbyt wiele takich przeskoków z Twojej strony internetowej sprawi, że klienci zaczną z niej znikać, a i Google przyjrzy się surowiej.
Jak to często bywa, kluczem jest umiar
Jeśli będziesz unikać nadmiaru pop-upów i przekierowań, wszystko będzie dobrze. Dotyczy to nie tylko jednej sesji – jeśli ktoś już raz widział dane okienko, nie powinien go spotkać przy następnym wejściu na stronę. Gdy masz wątpliwości, zawsze lepiej postawić na mniejszą nachalność, za to zadbać o jakość reklam (i przekierowań). Pamiętaj tylko, jak bardzo są one skuteczne i warte pracy – monitorując zachowania użytkowników, szybko określisz, jaka ilość jest bezpieczna i skuteczna.
Potrzebujesz profesjonalnego sklepu internetowego? Skontaktuj się z nami!